Zbigniew Kozak

Zbigniew Kozak

poseł na sejm Rzeczypospolitej Polskiej V i VI kadencji

Wywiad Ś. P Grażyny Gęsickiej 08.07.2009 „Bez wahania odrzuciła wszystkie projekty przeciwpowodziowe…”

Kaja Bogomilska: Czy rząd PiS zajmował się przeciwdziałaniu przeciwdziałaniem skutkom powodzi?

Grażyna Gęsicka: Oczywiście. W sierpniu 2007 roku rząd Jarosława Kaczyńskiego przygotował listę strategicznych inwestycji, które miały być finansowane ze środków unijnych. Umieściliśmy na niej wiele projektów przeciwpowodziowych, w tym projekt dla środkowej Wisły o wartości 200 mln euro. Chroniłby on tereny z obszaru pięciu województw. Przewidywaliśmy obwałowywanie od Koszyc do Płocka, jego umocnienie i naprawę. Była też zaplanowana naprawa zbiornika na Nysie Kłodzkiej, który co prawda jeszcze funkcjonuje, ale dno mu się rozchodzi. Jeśli to się stanie -kilkumetrowa fala wody zaleje Nysę.

K.B.: Co się stało z tymi projektami?

G.G.: Zostały skreślone przez rząd PO. Była to jedna z pierwszych decyzji, którą nowa minister rozwoju regionalnego Elżbieta Bieńkowska podjęła po objęciu stanowiska. Bez wahania odrzuciła wszystkie projekty przeciwpowodziowe dla województwa podkarpackiego w tym budowę istotnego dla zarządzania przeciwpowodziowego zbiornika Kąty-Myscowa na Wisłoce. Nie jestem specjalistką od powodzi. Wiem tylko, że stale wylewa Wisła i Wisłoka. Gdyby te projekty zostały przyjęte, powodzi na pewno nie udałoby się zapobiec, ale skutki katastrofy byłyby o wiele mniej bolesne.

K.B.: Dlaczego te projekty zostały skreślone?

G.G.: To jest pytanie, które wszyscy sobie zadają i na które nie sposób odpowiedzieć. Może jest to w ogóle kwestia różnicy w podejściu do rządzenia. My uznaliśmy, że skoro mamy od Unii ogromne środki, które w inny sposób nie byłyby osiągalne, to trzeba użyć je na projekty niezbędne dla bezpieczeństwa publicznego, w tym na zabezpieczenie przeciwpowodziowe, zbiorniki retencyjne i tym podobne. Rząd właśnie od tego jest. Musi zabezpieczać potrzeby społeczne. Pani minister Bieńkowska rozumie to chyba inaczej. My, uznając te projekty za strategiczne, chcieliśmy realizować je bez konkursów. Elżbieta Bieńkowska wszystkie pieniądze chciałaby dzielić w trybie konkursu, bo to znakomicie usprawiedliwia urzędnika. A przecież to rząd dysponuje pieniędzmi i odpowiada za bezpieczeństwo ludzi.

K.B.: A może te konkursy były jednak konieczne?

G.G.: Jak pani sobie to wyobraża? Czy przeprowadzić konkurs na to, gdzie postawić zbiornik, a gdzie nie? Byłby to konkurs na to, jakie tereny będą zalane, a jakie nie. To niehumanitarne. Podobnie nierozsądne byłyby konkursy na to, które autostrady budować, które lotniska. To rząd musi określić strategię transportową państwa, a jeżeli władze samorządowe chcą zbudować własne drogi czy lotniska, muszą same znaleźć środki.

K.B.: A może projekty nie były odpowiednio przygotowane?

G.G.: Tego właśnie pretekstu użyła minister Bieńkowska, wykreślając je z listy 1 lutego 2008 r. Przyjmijmy, że nawet tak było. Co w takim wypadku powinien zrobić rząd? Zrezygnować z budowy instalacji przeciwpowodziowych czy opracować dokumentację i zrealizować projekty? Przedstawiciele rządu mówią, że przygotowanie takiego projektu trwa ok. 2 lat. Gdyby więc projekty realizowano, właśnie teraz byłyby gotowe do prac technicznych.

K.B.: Ostatnio jednak przywrócono jakiś projekt dotyczący regulacji Wisłoki.

G.G.: Tak, dotyczący pierwszego etapu tej regulacji, wart 20 mln euro. Skreślono zaś środki na inwestycje chroniące przed powodziami na Podkarpaciu warte ok. 400 mln euro, w tym zbiornik Kąty-Myscowa. Na drugi dzień po tych decyzjach, mój były zastępca Władysław Ortyl (obecnie senator PiS) zwołał konferencję prasową, na której ostrzegał przed skutkami zaniechań inwestycji w przypadku powodzi. I właśnie dzisiaj, niemal dokładnie w rok później, doświadczamy jej na własnej skórze.

Przeczytano 17 razy