Gazeta Wyborcza: „Z opustoszałej Stoczni Gdynia słychać tylko miau-miau”
Pomagały ludziom, strzegąc gdyńskiej stoczni przed plagą szczurów, dziś głodują i chorują. – Bez pomocy ludzi te zwierzęta nie przeżyją zimy – alarmują ich nieliczni opiekunowie.
Od czerwca zajmująca teren 70 hektarów Stocznia Gdynia jest zamknięta. Na terenie zakładu zostały koty niegdyś dokarmiane przez załogę. Przez lata nie tępiono ich, bo strzegły zakładu przed plagą gryzoni. Nie wiadomo dokładnie, ile ich jest – szacunki mówią, że od stu do tysiąca.
– Niektórzy twierdzą, że kotów jest niewiele, więc i problemu nie ma – mówi Janusz Bugajewski, starszy technolog z jednej z nielicznych działających na terenie stoczni spółek. – Ja tu jednak widzę, że jest ich cała masa. Chorują, cierpią z głodu, a jak przyjdzie zima, to wymarzną, bo nie działa już ogrzewanie ani kanały przesyłające niegdyś ciepłą wodę.
Poseł PiS Zbigniew Kozak, który jest także wiceprezesem gdyńskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, wysłał w sprawie kotów interpelacje do resortów gospodarki i rolnictwa. – Wiceminister skarbu odpowiedział mi, żebym spadał na drzewo, bo nie ma na to wpływu – relacjonuje Kozak.
Dlaczego zarządca kompensacji, który wydaje przepustki upoważniające do wejścia na teren stoczni, nie zorganizował pomocy dla zwierząt? W biurze zarządcy odmówiono nam wczoraj komentarza na ten temat, odsyłając do Agencji Rozwoju Przemysłu. Tam zaś usłyszeliśmy: – To nie jest chyba poważne pytanie.
Mimo tych kłopotów, pomoc dla zwierząt organizuje Pomorski Koci Dom Tymczasowy. – Dla najmniejszych kotów zamierzamy szukać domów, oswojone zwierzęta złapiemy do sterylizacji, a zdrowe i dokarmione pozostawimy w stoczni, by chroniły ją przed szczurami – mówi Maja Klonowska z Kociego Domu.
By zorganizować całą akcję, stowarzyszenie rozpoczęło zbiórkę pieniędzy. – Na razie zebrałyśmy tylko 400 zł, chcemy je przeznaczyć na leczenie zwierząt – mówi Klonowska.
W pomoc włącza się też Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami (przysłało 120 puszek z jedzeniem) i Stowarzyszenie Animals (zapewnia, że wysterylizuje 30 kotek).
– Ale to wciąż za mało, dlatego prosimy o pomoc – mówi Bugajewski.
Podobnych problemów udało się uniknąć w Szczecinie. – Nie mamy z nimi teraz większego kłopotu, ponieważ już w marcu stoczniowcy zgłosili nam problem – mówi Teresa Piątkiewicz ze Stowarzyszenia Zwierzęcy Telefon Zaufania w Szczecinie. – Wydrukowaliśmy ulotki, poszliśmy do mediów i udało nam się nagłośnić sprawę. Zgłosili się ludzie gotowi pomagać, przesyłają pieniądze na lekarzy, szkoły zbierają karmę, uczniowie robili też budki dla kotów.
Karma albo pieniądze
Jednym z inicjatorów pomocy dla kotów jest Janusz Bugajewski, pracownik jednej ze stoczniowych spółek.
– Karmę można przynosić do budynku Gdyńskiego Liceum Autorskiego STO przy ul. Pomorskiej 39/41 w Gdyni. Wolontariusze wkrótce dostaną przepustki i karma będzie dostarczana kotom. Natomiast pieniądze prosimy wpłacać na konto Pomorskiego Kociego Domu Tymczasowego, który jest częścią międzynarodowej organizacji VIVA – mówi Bugajewski.
Krzysztof Katka