Zbigniew Kozak

Zbigniew Kozak

poseł na sejm Rzeczypospolitej Polskiej V i VI kadencji

Nasz Dziennik: „Dobijanie gospodarki morskiej”

mownica

 

 

 

Z posłem Zbigniewem Kozakiem (PiS) rozmawia Mariusz Bober

Przekazał Pan CBA materiały wskazujące na nieprawidłowości przy sprzedaży majątku Stoczni Gdynia, co stało się kamyczkiem wywołującym lawinę, czyli ujawnieniem tzw. afery stoczniowej. Jak Pan ocenia reakcję rządu w tej sprawie?
– Ja zwracałem uwagę na inny aspekt sprawy związany z podejrzeniem o wyprowadzanie majątku Stoczni Gdynia. Ujawnione przez media zapisy podsłuchów wskazują zaś na nieprawidłowości przy organizacji przetargu i podejrzeń „ustawiania” go pod jednego inwestora – w tym wypadku katarskiego. Choć także w tej sprawie zgłaszałem obawy – właśnie o niewłaściwe przeprowadzenie procedury przetargowej.

Więc przy okazji wykryto inne nieprawidłowości. Zacznijmy jednak od sprawy podejrzenia wyprowadzania majątku Stoczni Gdynia…
– Dotyczy to sprawy sprzedaży firm Euro-Guard i Europlazma należących do stoczni, na mocy specustawy stoczniowej, po jej przyjęciu pod koniec ubiegłego roku. Napływają do mnie kolejne informacje na ten temat. Nie mam jednak wiadomości o wynikach dochodzenia CBA w tej sprawie. Moim zdaniem, ewidentnie chodzi tu o pieniądze, a także o ulokowanie w firmach związanych ze stoczniami „swoich” ludzi.

Powiedział Pan, że mogły wystąpić nieprawidłowości przy realizacji procedury sprzedaży majątku stoczni. Jakie wówczas były źródła tych obaw?
– Podejrzewałem, że to, co robi rząd PO, jest grą polityczną, i po wyborach do Parlamentu Europejskiego okaże się, że nie ma inwestora. Tak się, niestety, stało. Okazało się, że był wielki bałagan. Nie wiadomo było, kto w rzeczywistości kupił stocznie i kto naprawdę wpłacił wadium. Zdarzały się też dziwne awarie systemu informatycznego podczas przetargu itp. Wszystko było zamiatane pod dywan tylko po to, by Agencja Rozwoju Przemysłu i minister Aleksander Grad mogli się pochwalić, że jest sukces, jest inwestor, stocznie będą uratowane i jeszcze będą produkować statki do transportu gazu skroplonego do budowanego terminalu LNG w Świnoujściu. Pokazało to, że rząd szukał inwestora na siłę, a tak naprawdę nie było go.

Uważa Pan, że PO zbiła kapitał polityczny na tragedii stoczni w Gdyni i Szczecinie?
– Zapewne chcieli ratować stocznie, ale po prostu nie poradzili sobie i oszukiwali nas w sytuacji, gdy zbliżały się wybory do Parlamentu Europejskiego.

Według Pana, ujawnione w sprawie afery stoczniowej informacje wskazują, że rząd wiedział o nieprawidłowościach przy sprzedaży majątku?
– Trudno powiedzieć. Gdy ujawniliśmy część informacji przekazanych CBA, na stronie internetowej Agencji Rozwoju Przemysłu ukazała się odpowiedź na nasze zarzuty, w której m.in. zaprzeczono, jakoby spółki Euro-Guard i Europlazma zostały sprzedane osobom fizycznym, ponieważ prawo pierwokupu tej ostatniej miała inna firma. Ale już wieczorem tego samego dnia oświadczenie to zostało zmienione i przyznano nam rację, że obie firmy kupiła osoba fizyczna. Pokazuje to, że ARP nie panuje nad tym, co sprzedaje, nie potrafi też zapewnić nadzoru nad procesem sprzedaży majątku stoczni.

Kto i jakie konsekwencje powinien wyciągnąć w tej sprawie? Wystarczy, że niedawno odsunięto od procesu sprzedaży majątku stoczni wiceprezesa ARP Jacka Goszczyńskiego i wiceministra Skarbu Państwa Zdzisława Gawlika.
– W momencie, gdy wiadomo już było, że nie ma inwestora, człowiek z honorem podałby się do dymisji i nie stawiałby premiera w niezręcznej sytuacji. Minister Grad na pewno powinien ponieść konsekwencje polityczne za opowiadanie bajek o katarskim inwestorze, dzięki któremu w stoczniach w Szczecinie i Gdyni będą budowane statki. Niech więc minister Grad odejdzie i zostanie wreszcie powołany jakiś fachowiec, bo inaczej ten rząd dobije gospodarkę morską. Gabinet Donalda Tuska musi wreszcie opracować koncepcję polityki morskiej, by odbudować nasz potencjał morski, gdyż transport wodny jest najtańszy. A przecież my praktycznie nie wykorzystujemy wodnego transportu śródlądowego. Jeśli zaś rozwiążemy ten problem, okaże się, że trzeba będzie wybudować nowe statki w sytuacji, gdy nie będzie miał w Polsce kto ich budować i będziemy musieli sprowadzać je z zagranicy. Chyba że wydzierżawimy majątek stoczni podmiotom, które będą kontynuować tam produkcję.

Dziękuję za rozmowę.

Przeczytano 2 razy